Jak to jest, że do jednego weterynarza mój pies lubi jeździć, a drugiego się boi? A właśnie. Wszystko zależy od podejścia do zwierzaka. Miałam już do czynienia bodajże z 5 weterynarzami, którzy zapadli mi w pamięć, z pozytywnego lub negatywnego powodu. Kiedy byliśmy z Tofikiem na etapie ,,kulejemy na łapkę" to właśnie wtedy "wypróbowaliśmy" 3 wetów. Pierwszy powiedział, że " to tak mu zostanie i tyle". Nie urządziła mnie ta odpowiedź, a pies nadal kulał. Drugi miał wielką potrzebę udowodnienia nam, że jest najmądrzejszy, a my nic nie wiemy ;)) (faajnie) i powtarzał cały czas, że psa należy uśpić. Nie daliśmy za wygraną, i w końcu trafiliśmy z Tofikiem do kliniki w Kielcach, i tam, lekarze stwierdzili, że badania, a podstawie których tamci weterynarze chcieli uśpić naszego psa, to tylko połowa potrzebnych wyników ;) Choróbsko, które dopadło małego Toficzka, zwane jest martwicą aseptyczną kości udowej, to częste schorzenie Yorków. W końcu Tofi przeszedł zabieg, dzięki któremu jest dużo lepiej, ale gdy łapka mu zmarznie, lub ją w jakiś sposób nadwyręży, to zaczyna ją "oszczędzać". Cały czas pracujemy nad odbudową mięśni, w łapce, a w tym momencie, tak w dokładnie tym, Tofik rozkłada się na naszej kanapie :) "Wypróbowaliśmy" również panią weterynarz, udzielającą wizyt domowych, ale jakoś szczególnie nie wyróżniła się spośród innych (dobrych) weterynarzy, których w naszej "karierze" było naprawdę malutko.W końcu trafiliśmy, na najlepszego weterynarza, nie daleko, od miejscowości, z której pochodzę. Bardzo miły, delikatny w stosunku do zwierząt, wyróżniający się bardzo dużą wiedzą, ale jednocześnie skromnością weterynarz :) Gabinet, czyściutki, mucha nie siada, zadbany i pachnący, oświetlony i jasny. Przytulny pokój, nie to co małe ciemne skrytki innych wetów. Pomógł już niejednemu naszemu zwierzakowi, bo Piano, Tofikowi, Julkowi i Gniewkowi :) A najważniejsze, że zwierzęta go lubią, Tofik nie protestuje gdy wchodzimy do gabinetu,nie gryzie, jest spokojny, i bardzo grzeczny :) Piano to samo, tylko że chce się skręcić z nadmiaru zapachów, co u weterynarza jest całkowicie naturalne :)
Drugi temat, który dzisiaj poruszę, to fryzjer. Piano nie był nigdy u fryzjera, Tofi wypróbował już 3 fryzjerów, w tym 2 z jednego salonu. Jest stałym klientem naszej łazienki, jeśli chodzi o obcinanko :), ale nie wszystko da się zrobić nożyczkami, co maszynką. Do trzeciego fryzjera, trafiliśmy przez przypadek . To w ogóle jakaś pomyłka była, bo pies wrócił, ostrzyżony na SZCZURA, pozacinany, roztrzęsiony i przestraszony. Fryzjerka, mówiła, że pies, ją ugryzł ( nie dziwię się) a także twierdziła, że ta "fryzura" to cięcie po "warszawsku", nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Toffi, jeśli chodzi o wizyty u fryzjera, to może pochwalić się niesamowitą grzecznością. Jest psem bardzo wytrzymałym na ból.
Fryzjer do którego chodzimy prawie, że regularnie, to mistrzostwo świata! Pies wraca, pachnący, zadowolony, ma obcięte pazurki, a przede wszystkim, pani z góry miała zapowiedziane, żeby uważać, na łapkę Tofi i rzeczywiście robi to :)
Także z naszych przygód, z weterynarzami i fryzjerami mogłabym napisać książkę. A Wy? macie jakieś przygody z wetami? :)
A tu wstawiam zdjęcie Piano, tak na popatrzenie :)
Drugi temat, który dzisiaj poruszę, to fryzjer. Piano nie był nigdy u fryzjera, Tofi wypróbował już 3 fryzjerów, w tym 2 z jednego salonu. Jest stałym klientem naszej łazienki, jeśli chodzi o obcinanko :), ale nie wszystko da się zrobić nożyczkami, co maszynką. Do trzeciego fryzjera, trafiliśmy przez przypadek . To w ogóle jakaś pomyłka była, bo pies wrócił, ostrzyżony na SZCZURA, pozacinany, roztrzęsiony i przestraszony. Fryzjerka, mówiła, że pies, ją ugryzł ( nie dziwię się) a także twierdziła, że ta "fryzura" to cięcie po "warszawsku", nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Toffi, jeśli chodzi o wizyty u fryzjera, to może pochwalić się niesamowitą grzecznością. Jest psem bardzo wytrzymałym na ból.
Fryzjer do którego chodzimy prawie, że regularnie, to mistrzostwo świata! Pies wraca, pachnący, zadowolony, ma obcięte pazurki, a przede wszystkim, pani z góry miała zapowiedziane, żeby uważać, na łapkę Tofi i rzeczywiście robi to :)
Także z naszych przygód, z weterynarzami i fryzjerami mogłabym napisać książkę. A Wy? macie jakieś przygody z wetami? :)
A tu wstawiam zdjęcie Piano, tak na popatrzenie :)
Jaka świetna psina :)
OdpowiedzUsuńmój G'Iro kocha wszystkich weterynarzy, fryzjerów, cokolwiek. Nie straszne mu zastrzyki i wyrywanie włosów dookoła uszu, ważne żeby udało się w końcu dać buziaka wszystkim dookoła. To taki typ psa- jak się go uderzy czy coś go zaboli to zaczyna przepraszać za to, że żyje i cieszyć się, że się zwraca na niego uwagę. Ja czasami nie mam siły do tej jego radości, ale wiele można się od niego nauczyć :)
OdpowiedzUsuńA fryzjerzy... powiem Ci, że jestem po kursie groomerskim i wiedza, jaką przekazują tam na temat zachowania i dogadywania się z czworonogiem jest skandaliczna. Bałabym się puścić psa do fryzjera czy weterynarza i zostawić samego, za bardzo go kocham żeby go na to narażać.
Tofik został właśnie sam tam, z 2 powodów:
Usuń1. Zawsze zostaje sam u fryzjera, w jego ulubionym salonie, wraca szczęśliwy i zadowolony, a akurat tam nie było miejsc...Gdy znalazłam innego fryzjera nie widziałam powodów, żeby nie miał zostać tam sam
2. Musiałyśmy załatwić kika spraw w okolicach, i nie mogłam z nim zostać :(
Ale teraz już wiem, że trzeba jeździć do zaufanego i bezpiecznego salonu, bo wiem, że nic Tofikowi się nie stanie, a wróci zadowolony :) A zwłaszcza, że osobiście znam tą panią, którą Tof tak uwielbia :)
Pozdrawiamy :)
tak najlepiej, bo idiotów niestety nie brakuje ;) pozdrawiam też :))
UsuńMiko kocha wszystkich ludzi więc nie mam problemu z weterynarzem, a jeśli chodzi o fryzjerów to nie chodzimy do nich więc w tej kwestii się nie wypowiem. A co do fryzjera to może następnym razem nie zostawiaj samego psa ;)
OdpowiedzUsuńhttp://swiat-mojego-psa.blogspot.de/
Nie zostawiałabym go, gdybym wiedziała, z kim mamy do czynienia ;)
UsuńPozdrawiamy :)
Ja mam zaufanie do jednego weterynarza i chociaż musimy tam kawałek jechać, wolę mieć pewność że jest w dobrych rękach cokolwiek mu dolega :).
OdpowiedzUsuńTo prawda, my właśnie też kawałek musimy jechać ;( jest bliżej wet, ale przekonałam się o poziomie jego wiedzy, kiedy zabłysnął, robiąc połowę połowę potrzebnych badań i mówiąc, że albo uśpimy psa, albo będzie cierpiał do końca. Ooooj, według mnie, jak ktoś nie ma cierpliwości i naturalnego spokoju w sobie, a i WIEDZY na temat weterynarii, to nie powinien się w ogóle za to brać :)
UsuńPozdrawiamy :D
Co za pech z tym wetem. My na szczęście mamy zaufanego weterynarza, dobrze, że ty teraz też. Czym Ci ludzie się kierują, mówiąc, że psa trzeba uśpić... Śliczne zdjęcie Piana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, Maria i Harry.
dziennik-mojego-labka.blogspot.com
Ja jeżdżę do jednego zaufanego weterynarza, który pomógł nam nie raz :) http://przyszopceuszatych.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJa póki co byłam w dwóch klinikach - w jednej dwa razy, w drugiej raz. U Pewnej pani Rogalskiej(może ktoś zna) byłam tylko raz, choć wiem, ze to bardzo dobry weterynarz. U niej kupiliśmy tylko tabletki na odrobaczenie dla Sagi i Gai by można było je zaszczepić.
OdpowiedzUsuńW drugiej byliśmy dwa razy - raz z Gają, by sprawdził raka listwy mlecznej a potem drugi( dość niedawno ) by zaszczepić Sagę.
Gaja była bardzo grzeczna tak samo jak Saga - Saga była tak grzeczna, że aż po prostu potem całą drogę do domu ją chwaliłam.
Co do tego fryzjera co odciął Twojego psa na 'szczura' - Co to za weterynarz? Mogłaś iść z tym na policję i musiałaby oddać Ci kasę za strzyżenie, o parę złotych miałabyś więcej ;]
Pozdrawiamy i zapraszamy na nowego posta -
http://saga-nasze-szalone-przygody.blogspot.com/
Mój pies "Haker" jest w połowie Yorkiem, a w połowi maltanem. Mamy bardzo duży problem z obcinaniem go w domu, choć mamy do tego specjalną maszynkę :) Zajmuje to ok. 2 dni. Robi to mama :D Chodzę do tego samego fryzjera, bo już wiem o którego Ci chodzi. Jestem bardzo zadowolona, chociaż trzeba wydać 80 zł ;) Przy pierwszej wizycie Pani powiedziała, że on nie ma włosów Yorka, a Maltańczyka, którą trudno się strzyże.. ;)
OdpowiedzUsuńja chodze co rok na szczepienia i odrobaczanie z moim :)
OdpowiedzUsuńdorey-doorey.blogspot.com
Ale macie piękny wygląd bloga! :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, wszystko zależy od podejścia weterynarza do zwierząt, ale również czasami zdarza się tak że weterynarz może mieć dobre podejście, ale pies zapamiętuje z tego miejsca różnego rodzaju badania, które były dla niego bolesne i to może go zniechęcać. Baddy gdy idziemy do weterynarza, wpada do kliniki jak szalony i chcę z wszystkimi się witać, a jeszcze nie dawno bał się tam chodzić, ponieważ gdy miał przetykane gruczoły weterynarz zawsze mu się z nimi kojarzył.
Pozdrawiamy
Ola i Baddy
Nero boi się wszystkich weterynarzy. Wystarczy, że raz 'odwiedzi' jakiegoś weta i koniec, na następnej wizycie trzeba go wciągać niemal na siłę. ;d
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, Ola i Nero.
Wiesz, chętnie bym poczytała o tych przygodach z weterynarzami.
OdpowiedzUsuńMartyna http//:moje-zwierzakowo-polska.blogspot.com
P.S kto ci zrobil ten szablon?
Ja na szzcęście nie mam tak dramatycznych przygód z weterynarzem. Bardzo się z tego cieszę, bo moja suczka nie jest ufna do ludzi i taka osoba mogła by jeszcze bardziej pogłębić jej strach.
OdpowiedzUsuńH&F
Noris niestety nienawidzi wizyt u weterynarza :c Chce wychodzić, szarpie, cały się trzęsie- bidulek :c Ale my chodzimy cały czas do jednego i powiem szczerzę, że nie jestem z niego zadowolona > . < Ale moja mama nie chce nigdzie indziej jeździć :/ Bo następny (dobry) weterynarz jest 20 min. drogi autem, a Noris niestety nie przepada za jazdą ;(
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)